Cały Adwent przygotowywaliśmy się do obchodów świąt Bożego Narodzenia, starając się min. być wiernymi powziętym postanowieniom. Ponadto trzeba nam było przygotować klasztor. Generalne porządki i pastowanie podłóg, a także ubieranie choinek. Te prace na tydzień przed świętami zajmowały znaczną ilość czasu (niemal na równi z modlitwami, czy snem). Jednak każdy z nas miał dzień skupienia z Dzieciątkiem Jezus, czyli takie jednodniowe rekolekcje, by trochę odpocząć i lepiej wejść w czas bożonarodzeniowy.
W końcu nadszedł wyczekiwany 24. grudnia 2018 r. Zgromadzeni w chórze w białych płaszczach wysłuchaliśmy Martyrologium, pięknie odśpiewanego przez o. Jakuba. Następnie wszyscy uczestniczyliśmy we Mszy świętej z nieszporami, której przewodniczył przeor o. Leszek, a prowincjał o. Tadeusz, który podczas tych Świąt u nas gościł, wygłosił kilka ważnych słów, byśmy mogli pełniej przeżywać kolejne Boże Narodzenie.
Dla nas, nowicjuszy były to pierwsze święta spędzone w klasztorze. Wieczerzę wigilijną rozpoczął br. Wojciech od odczytania fragmentu Ewangelii. Następnie złożyliśmy sobie nawzajem serdeczne życzenia, łamiąc się opłatkiem. W końcu o. Tadeusz pobłogosławił „nas, te dary i tych którzy je przygotowali”, byśmy mogli zasiąść do wspólnego świątecznego stołu. Było smacznie, uroczyście i bardzo serdecznie.
Następnie śpiewając kolędy odwiedzaliśmy braci i ojców w ich celach. Włożyliśmy w to wszelkie staranie; br. Piotr nawet grał na gitarze. Kolędowanie musiało być dobre, skoro uzbieraliśmy trochę słodyczy.
Przed Pasterką odmówiliśmy wspólnie Godzinę Czytań. Kiedy zegar klasztorny wybił północ, rozpoczęła się uroczysta Eucharystia.
W następne dwa dni, przez pierwsze 30 minut, na „rozmyślaniu” śpiewaliśmy kolędy. Także w przejściu z chóru do refektarza, śpiewaliśmy kolędy, a jeden z braci niósł figurkę Dzieciątka Jezus.
Tradycyjnie w niedzielę świętej rodziny, szukaliśmy Dzieciątka – ukrytej przez ojca magistra nowicjatu karteczki z wizerunkiem małego Jezusa. Mogliśmy łączyć się z bólem Maryi i Józefa, kiedy to szukali dwunastoletniego Jezusa. Znaleźli Go po trzech dniach (!) w świątyni. Nam z pomocą ojca magistra, już po 2 godzinach udało się odkryć lokalizację Dzieciątka.
Wszystko to sprawiło, że te Święta były dla mnie pełne radosnej refleksyjności, pośród niezwykle oddanych Bogu, dobrych ludzi – karmelitów bosych z klasztoru w Czernej.
br. Bartosz oraz bracia Piotr i Wojciech (nowicjusze)